jump to navigation

Obalanie mitów o obalaniu mitów 11/26/2012

Posted by Mikołaj Morzy in nauka.
trackback

Obrazek magicznej kuli piorącej Jakiś czas temu moja żona poprosiła mnie o zebranie argumentów przeciwko stosowaniu magicznych kul do prania. Przeczuwała, że jest to kompletna bzdura, ale chciała na swoim forum podeprzeć zdanie „twardymi” faktami. Przy tej okazji z ciekawości zacząłem przyglądać się temu, co nauka mówi o skuteczności obalania mitów i wpadła mi w ręce niezwykle ciekawa publikacja, którą zdecydowanie warto przybliżyć. Myślę tu o „Debunking Myths About Debunking Myths
Większość sceptyków i racjonalistów zdaje się wierzyć, że utrzymywanie się mitów jest związane z deficytem informacji. Są przekonani, że wystarczy poinformować wyznawcę refleksologii o tym, dlaczego ta metoda nie ma żadnych podstaw działania (ani namacalnych wyników), żeby wyznawca przejrzał na oczy i porzucił wiarę w bzdury. Innymi słowy, skupiają się na dostarczeniu jak największej liczby dowodów na prawdziwość swoich tez. Niestety, ta droga nie tylko nie prowadzi do upragnionego celu, ale w wielu przypadkach jest wręcz kontrproduktywna i może powodować wzmocnienie wiary w mit [1]. Problem w tym, że nie chodzi tylko o to, w co ludzie wierzą, ale także w jaki sposób wierzą, tzn. jakie mechanizmy powodują umacnianie się mitów.
Zastanówmy się zatem, jakie metody są najbardziej skuteczne w obalaniu mitów. Podstawowe założenie jest takie, że my (tj. sceptycy) nie mamy wpływu na ilość mitów, półprawd czy kłamstw, jakimi karmieni są ludzie. Niestety, od momentu w którym nieprawda dotarła do mózgu danej osoby, wyciągnięcie jej stamtąd nie jest wcale prostym zadaniem. Badania pokazują, że niezależnie od tego, jak bardzo dana osoba będzie bombardowana prawdziwymi informacjami, kłamstwo pozostaje wdrukowane w mózg i jest tam wykrywalne. Jak już wspomniałem, w najgorszym przypadku grozi nawet wzmocnienie mitu. Przyjrzyjmy się zatem trzem sposobom, w jaki mit zostaje wdrukowany w nasze głowy, analizując przy okazji działające strategie obalania mitów.

Efekt skojarzenia (Familiarity Backslash Effect)

Aby obalić mit, musimy ten mit wypowiedzieć. Ale przecież samo wspomnienie mitu może go utrwalić przez proste skojarzenie: „Aha, gdzieś już to słyszałam, więc to prawda”. Rzeczywiście, wiele badań wskazuje, że ludzie mają silną tendencję do wierzenia w mity, które są im znajome. Przykładem niech będzie badanie wpływu informacji o skutkach szczepienia na grypę [2], w którym badanym przedstawiono ulotkę rozprawiającą się z większością popularnych mitów i kłamstw związanych z tą szczepionką. Bezpośrednio po zapoznaniu się z ulotką większość osób nie miała problemu w odróżnieniu prawdy i fałszu. Jednak już po 30 minutach okazało się, że nie tylko ludzie utracili zdolność odróżniania prawdy od fałszu: osoby które przeczytały ulotkę znacznie częściej brały za prawdę kłamstwa niż osoby z grupy kontrolnej, które nie czytały ulotki! Prawdopodobieństwo uznania czegoś za prawdziwe rośnie im bardziej jakieś zdanie wydaje się znajome. Efekt ten potęguje się z czasem, gdy szczegóły wypadają z pamięci i pozostają w niej jedynie „nagłówki wiadomości”. Co zatem należy zrobić? Oczywiście najlepiej byłoby nie wspominać kłamstwa wcale, ale najczęściej jest to niemożliwe. Trzeba więc unikać akcentowania mitu. Często spotykamy się z podejściem, w którym mit jest wytłuszczony w tytule: „Czy faktycznie akupunktura działa równie dobrze jak silne środki przeciwbólowe?” a poniżej pojawia się wyjaśnienie, że nie tylko akupunktura nie działa jak najlepsze środki przeciwbólowe, akupunktura w ogóle nie działa w żaden sposób. To jest poważny błąd. Główny nacisk ma być położony na fakt, który chcemy komunikować, to właśnie ten fakt ma się znaleźć w nagłówku w postaci sloganu, a bezpośrednio za nim ma się pojawić tekst zawierający najważniejsze fakty, które chcemy powiązać ze sloganem.

Reguła 1: Skup się na fakcie, który chcesz przekazać, a nie na micie, który chcesz obalić.

Efekt Przeciążenia (Overkill Backfire Effect)

Popularnym podejściem przy komunikowaniu nauki jest próba zalania czytelnika powodzią faktów. Założenie jest proste: im więcej faktów, tym większa szansa, że któryś z nich przekona osobę wierzącą w nieprawdę. Założenie jest tyleż proste, co nieprawdziwe. W rzeczywistości dla umysłu proste kłamstwo jest dużo bardziej atrakcyjne niż złożona prawda. Bardzo często ograniczenie się do 2-3 kluczowych faktów i zaprezentowanie ich w prostej, przejrzystej i łatwo przyswajalnej formie jest dużo lepszą strategią niż wdawanie się w polemikę i bombardowanie przeciwnika faktami [3]. W średniowieczu Grenlandia była tak samo zimnym, nieprzyjaznym miejscem do mieszkania jak dzisiaj. Dieta mieszkańców składała się przede wszystkim z ryb i fok. Wszystkie rejestry handlowe z Irlandii, Anglii i Islandii wskazują na import jedynie skór foczych oraz ryb z Grenlandii (w przeciwieństwie do statków pełnych zboża lub mięsa owczego). A jednak często w mediach spotykacie naukowych analfabetów opowiadających głupstwa o tym, że Grenlandia to przecież „Zielona Wyspa”, więc w średniowieczu było tam ciepło, zatem globalne ocieplenie to mit. Zamiast opowiadać o modelach klimatu, okresach krótkotrwałego ocieplenia i oziębienia, i podawać dziesiątki argumentów na rzecz tezy o antropogenicznej zmianie klimatu (co do której zgadza się 97% naukowców zajmujących się klimatem), lepiej jest skupić się na 3 kluczowych faktach związanych z mitem grenlandzkim:

  • Eryk Rudy kłamał na temat zielonego raju za zachodnim morzem w celu przyciągnięcia osadników
  • Mieszkańcy Grenlandii jedli foki i ryby co potwierdzają badania szkieletów
  • Nikt nie handlował z Grenlandczykami niczym poza skórami fok

Reasumując, mówimy prostym językiem, ograniczamy się do najbardziej przekonujących argumentów, jeśli tylko to możliwe to posiłkujemy się grafiką (przykładowo, co to znaczy, że panuje konsensus naukowy w sprawie globalnej zmiany klimatu? 97% naukowców zgadza się, że ludzie są odpowiedzialni za globalną zmianę klimatu. Poniżej kolorem białym oznaczono naukowców, którzy są przeciwni tej tezie (uznają globalną zmianę klimatu ale nie uważają, że to ludzie są za nią odpowiedzialni), a kolorem czerwonym oznaczono naukowców zdecydowanie przeciwnych tej tezie (tj. takich, którzy w ogóle nie uznają globalnej zmiany klimatu).

Czy panuje konsensus naukowy wokół globalnego ocieplenia?

Efekt Ataku na Światopogląd (Worldview Backfire Effect)

To jest chyba najtrudniejsza przeszkoda w wyjaśnieniu osobie, która jest proponentem mitu, dlaczego się myli. Jako ludzie mamy niezwykle silną tendencję do bronienia swojego światopoglądu i odrzucania wszystkich faktów, które mogą światopoglądowi zagrozić. Jest to związane przede wszystkim z naszą potrzebą utrzymywania spójności w światopoglądzie i wyraża się zjawiskiem potwierdzania (ang. confirmation bias) polegającym na tym, że dużo bardziej wierzymy w fakty wspierające nasze uprzednie przekonania, jednocześnie zdecydowanie odrzucając fakty przeczące naszym przekonaniom (albo pochodzące ze źródeł które uznajemy za ideologicznie wrogie). Przykładem tego zjawiska jest eksperyment z ulotkami zawierającymi informacje o skutkach dostępu do broni palnej [4]. W zależności od logo na ulotce (National Rifle Association lub Citizens Against Handguns) ludzie wybierali tylko te informacje, które zgadzały się z ich wcześniejszymi poglądami. Podobne zjawisko miało miejsce w przypadku członków partii republikańskiej wśród których przeprowadzono ankietę na temat broni masowego rażenia w Iraku [5]. Mimo, że badanie miało miejsce po tym, jak prezydent Bush publicznie przyznał, że żadnej broni w Iraku nie znaleziono, znakomita większość ankietowanych uważała, że broń masowego rażenia została w rzeczywistości znaleziona. Jedynie 2% badanych zmieniło swoje zdanie. Jak więc możemy przekazać jakiejś osobie fakty, które przeczą jej przekonaniom, w taki sposób, aby fakty miały szansę zakorzenienia się? Po pierwsze, większość wysiłków w szerzeniu prawdy i obalaniu naukowych mitów należy skierować nie na wyznawców błędnych teorii, ale na osoby niezdecydowane, które mogą ulec mitom. Po drugie zaś, fakty należy przedstawiać nie w postaci gołych informacji, lecz przy użyciu pewnej ramy koncepcyjnej szanującej światopogląd przekonywanej osoby [6]. Przykładowo, zamiast mówić o „regulacji rynku” lub przekonywać o konieczności „ograniczenia samowoli banków” w rozmowie z zajadłym liberałem, lepiej jest umieścić komunikowany fakt w kontekście „uporządkowania środowiska gospodarczego”, „uproszczenia reguł gry ekonomicznej”, itp. Tylko w taki sposób fakt ma szansę zakiełkować w cudzej głowie.

Najważniejszym elementem obalania mitu jest proces wypełnienia dziury poznawczej. Gdy przedstawiamy fakty i jednoznacznie falsyfikujemy czyjeś wcześniejsze przekonanie (zakładając, że udało się to zrobić), w światopoglądzie danej osoby pojawia się dziura. I ta dziura musi zostać jak najszybciej wypełniona nową, prawdziwą treścią. Trochę przerażającą ilustracją tego procesu jest gwałtowny spadek wyroków skazujących w przypadku ław przysięgłych, którym nie tylko obrona udowodniła niewinność oskarżonego, ale też wskazała lub zasugerowała inną podejrzaną osobę. Okazuje się, że nawet decydując o czyimś życiu lub wieloletnim więzieniu jesteśmy niewolnikami swojej świadomości, która domaga się spójności kosztem zgodności z prawdą. Owo zasypywanie dziury może przyjąć wiele form:

  • pokazanie sposobów i technik użytych do oszukania osoby
  • pokazanie powodów, dla których mit został sfabrykowany
  • jawne ostrzeżenie, że czytelnik/rozmówca za chwilę spotka się z mitem
  • wykorzystanie infografiki

Przykładowo, o skuteczności ostatniej metody świadczy to, że samo tylko pokazanie mapy z temperaturą mórz zakodowaną za pomocą kolorów znacząco zwiększyło akceptację teorii o globalnej zmianie klimatu wśród osób wspierających Partię Republikańską.

Podsumowując, skuteczne obalanie mitów wymaga następujących elementów:

  • najważniejsze fakty: obalanie mitu koncentruje się na przekazywanej prawdzie, a nie na micie
  • jawne ostrzeżenia: przed wspomnieniem mitu należy (w sposób graficzny lub wyraźny sposób opisowy) ostrzec czytelnika, że następujące po ostrzeżeniu stwierdzenia są mitem
  • alternatywne wyjaśnienie: wszystkie dziury jakie mogły powstać w wyniku obalania mitu muszą zostać natychmiast wypełnione prawdziwą treścią, np. poprzez wyjaśnienie dlaczego i w jaki sposób mit został wykreowany, w czyim leży interesie, itp.
  • grafika: jeśli to tylko możliwe, należy korzystać z infografiki

Spróbujmy zatem wyposażeni w te narzędzia podejść do problemu magicznych piorących kulek.

Użycie kul piorących niczym nie różni się od prania w samej wodzie.

Na rynku pojawiło się wiele firm oferujących tzw. kule piorące i zachwalających najbardziej nieprawdopodobne właściwości tych kul. W rzeczywistości mamy do czynienia z bezczelnym kłamstwem handlowym, które pod przykrywką pseudo-naukowego bełkotu żeruje na ludzkiej naiwności i próbuje nakłonić ludzi do zakupu całkowicie bezużytecznego produktu. Badania naukowe zlecone przez urzędy ochrony konsumentów w Stanach Zjednoczonych, Włoszech, Australii, Hiszpanii, Hong Kongu, jednoznacznie stwierdzają, że pranie z użyciem kul piorących w najmniejszym stopniu nie jest bardziej efektywne niż pranie w czystej wodzie. W wielu przypadkach urzędy zakazały firmom oferującym kule piorące posługiwania się kłamliwymi sloganami reklamowymi oraz nałożyły na te firmy kary finansowe. Odpowiedzią producentów kul piorących była zmiana języka reklamy: dziś celowo w marketingu kul piorących producenci posługują się jedynie ogólnikami, których prawdziwości nie da się ustalić. Sprawdźmy, jakie kłamstwa lub matactwa są stosowane najczęściej (poniższe cytaty zostały pobrane ze stron oferujących sprzedaż kul piorących w Polsce):

  • „Dzięki promieniowaniu podczerwonemu emitowanemu przez kulki wzrasta temperatura wody” : w rzeczywistości każde ciało wydziela promieniowanie podczerwone (czyli ciepło), od którego teoretycznie wzrasta temperatura wody. Jeśli do pralki wsadzę dowolny przedmiot, np. gumowe kalosze, to one też będą emitować promieniowanie podczerwone i podniosą temperaturę wody. O jakieś 0.000001 stopnia Celsjusza, ale zawsze.
  • „[kula] zawiera w swym wnętrzu magnesy neodymowe, oddziałują one na właściwości fizyczne wody użytej do prania”: woda nie jest paramagnetykiem lecz bardzo słabym diamagnetykiem, w zasadzie wpływ nawet silnych pól magnetycznych na wodę jest tak znikomy, że ledwie mierzalny czułą aparaturą naukową, więc wszystkie opowieści o „namagnetyzowanej wodzie” to brednie
  • „Oszczędzamy! Tradycyjny proszek do prania ok. 3,5 kg w cenie 25 zł wystarczy na ok. 20 prań. Ekologiczna Kula Piorąca 1 szt., w cenie 40 zł to ok. 1000 prań. Przy codziennym praniu w ciągu 3 lat zużyjemy ok. 55 opakowań proszku płacąc 1375 zł a przy codziennym praniu kulą Molli przez 3 lata wydajemy tylko 50 zł. Oszczędzamy 1325 zł.” To prawda, tylko przesłanka jest błędna. Ponieważ pranie bez użycia kuli piorącej daje dokładnie ten sam efekt, możemy oszczędzić jeszcze więcej, bo aż 1375 zł!!! Wystarczy nie kupować kuli.
  • „Dba o nasze środowisko, nie wywołuje szkodliwych reakcji chemicznych charakterystycznych dla detergentów. Jest technologią przyjazną środowisku”: przykładowy skład chemiczny jednej z kul piorących dostępnych w Polsce obejmuje: higher akyl sulfate, non-ionic surfacant, sodium metasilikate, calcium carbonate, oraz sodium carbonate.

Nie przyszła mi do głowy żadna grafika, która we właściwy sposób oddawałaby kuriozalność poniższego cytatu. Takiego nagromadzenia pseudonaukowego bełkotu dawno nie widziałem, więc wrzucam go tu jako kwiatek dla czytelników (licząc, że nie uznają tego za naukowy fakt).

„W wyniku tarcia się w wodzie kulki wytwarzają wysoko-energetyczne fale podczerwone, które powodują mikronizację H20, pobudzają częstotliwość wibracji wody, zwiększając moc czyszczenia.”

Jako ćwiczenie można sobie samemu napisać podobny tekst na temat dowolnego mitu: radiestezji, homeopatii, irydiologii, jasnowidztwa, …

[1] Norbert Schwarts, Lawrence J. Sanna, Ian Skurnik, & Carolyn Yoon. (2007). Metacognitive experiences and the intricacies of setting people straight: Implications for debiasing and public information campaigns Advances in experimental social psychology DOI: 10.1016/S0065-2601(06)39003-X
[2] Skurnik, I., Yoon, C., Park, D., & Schwarz, N. (2005). How Warnings about False Claims Become Recommendations Journal of Consumer Research, 31 (4), 713-724 DOI: 10.1086/426605
[3] Reber, R., & Schwarz, N. (1999). Effects of Perceptual Fluency on Judgments of Truth Consciousness and Cognition, 8 (3), 338-342 DOI: 10.1006/ccog.1999.0386
[4] Taber, C., & Lodge, M. (2006). Motivated Skepticism in the Evaluation of Political Beliefs American Journal of Political Science, 50 (3), 755-769 DOI: 10.1111/j.1540-5907.2006.00214.x
[5] Prasad, M., Perrin, A., Bezila, K., Hoffman, S., Kindleberger, K., Manturuk, K., & Powers, A. (2009). “There Must Be a Reason”: Osama, Saddam, and Inferred Justification Sociological Inquiry, 79 (2), 142-162 DOI: 10.1111/j.1475-682X.2009.00280.x
[6] Hardisty, D., Johnson, E., & Weber, E. (2009). A Dirty Word or a Dirty World?: Attribute Framing, Political Affiliation, and Query Theory Psychological Science, 21 (1), 86-92 DOI: 10.1177/0956797609355572

Komentarze»

1. globalnysmietnik - 11/26/2012

Bardzo cenny tekst. Do szkół z nim!
Pozwolę sobie tylko na parę uwag dotyczące jego praktycznego zastosowania:

Przy próbie uniknięcia „szoku światopoglądowego” pojawia się często konflikt interesów z zaleceniem nr 1 – obaleniem mitu poprzez przedstawienie kilku najważniejszych i jasno wyłożonych faktów. Jeżeli mit jest kompletna bzdurą (typu leczenie nowotworów srebrem koloidalnym) tego nie da się, a czasami wprost nie można robić. „Dostanie pan nie srebro, ale platynę w formie chemioterapeutyka karboplatyny” – można tak powiedzieć, ale czy o to nam chodzi? Walka z mitem nie jest powinna być przecież tylko doraźnym działaniem.

Druga sprawa: „ograniczenie się do 2-3 kluczowych faktów i zaprezentowanie ich w prostej, przejrzystej i łatwo przyswajalnej formie”. Niekiedy bez dłuższego wywodu nie da się tego zrobić, gdyż rzecz jest niezrozumiała. Abo wejdziemy w szczegółowe tłumaczenia, albo powiemy ożyjemy uproszczeń. W medycynie typowym uproszczeniem zyskującym entuzjazm pacjentów jest „wysuszanie” czegoś przez leki/zabiegi.

Dlaczego napromienianie jest lepsze od koloidalnego srebra? Bo wysuszy guza! Czy tak jest lepiej?

2. korek - 11/26/2012

„97% naukowców zgadza się, że ludzie są odpowiedzialni za globalną zmianę klimatu”

Blad logiczny – Argumentum ad populum.

W roku 1949 Egas Moniz otrzymał Nagrodę Nobla za badania nad leczniczymi efektami lobotomii. Wtedy tez sie wiekszosc zgadzala, niech to bedzie przestroga.

Reszty nie doczytalem.

Mikołaj Morzy - 11/26/2012

Oczywiście, można podać jeszcze przykład Semmelweisa i gorączki połogowej albo Wegenera i dryfu kontynentalnego. Argumentem ad populum byłoby stwierdzenie: 70% pacjentów uważa, że kulki homeopatyczne działają. Tu odwołujemy się nie do popularnego głosowania (które w nauce nie znajduje miejsca), tylko do autorytetu. W przeciwieństwie jednak do niektórych dziedzin, w nauce autorytet (w tym przypadku zgodność opinii przytłaczającej większości fachowców) każe się bardzo dobrze zastanowić, czy aby konsensus nie jest zbieżny z prawdą. Cytując nieodżałowanego Hitchensa: „Niezwykłe twierdzenia wymagają niezwykłych dowodów”. W 99 przypadkach na 100 jeśli mamy opinię przeciwstawną do naukowego konsensusu, to mamy do czynienia z bzdurą. W pozostałym przypadku prędzej czy później samoczyszczący się charakter nauki (m.in. wielokrotna weryfikacja eksperymentów) doprowadzi do uznania hipotezy sprzecznej z konsensusem, jak to miało miejsce w przypadku i Semmelweisa, i Wegenera. A jeśli chodzi o Moniza, to dostał nagrodę za badania nad leczniczymi efektami leukotomii, która w owym czasie była rewolucyjnym narzędziem do leczenia gwałtownych psychoz, a dodatkowo była mocnym argumentem przeciw idei „duch w maszynie” a na rzecz koncepcji mózgu jako twórcy świadomości. A że dziś patrzymy na leukotomię jak na barbarzyństwo, to zupełnie inna sprawa, zresztą nie związana z przedmiotem dyskusji, więc nie rozumiem, co ten argument niby wnosi.

lalamido - 11/27/2012

to ja pozwole sobie przytoczyc inny przyklad, o podobnej skali zjawiska: jeszcze kilkaset lat temu „wszyscy” uwazali, ze slonce kreci sie wokol ziemi, a jeszcze jakis czas wczesniej „zdecydowana wiekszosc” przekonana byla, ze ziemia jest plaska… poza tym to dosc idealistyczna wizja o „samooczyszczajacej sie nauce” – nauka, tak jak kazdy inny instrument spoleczny i kulturowy – uwiklana jest w znacznie szersze kwestie, chociazby swiatopogladowe, o interesach finansowych czy politycznych nie wspominajac juz nawet. do samooczyszczenia dochodzi zwykle predzej, czy pozniej, ale argument o tym, ze „wiekszosc naukowcow uwaza”, jest naprawde populistyczny i niczego nie dowodzi… a naraza „walczacego z mitami” wlasnie na powtarzanie mitow. czyz mitem nie jest wlasnie to, w co wiele osob wierzy?

Mikołaj Morzy - 11/27/2012

A ja pozwolę sobie jednak bronić swojego stanowiska. Mówimy tu o nauce jako metodzie, zbiorze narzędzi do poznawania otaczającej nas rzeczywistości. Osobiście uważam, że o nauce jako o przedsięwzięciu możemy mówić dopiero od XIX wieku (jestem gotów przyjąć koniec XVIII wieku też), ale nie wcześniej. W niczym nie ujmując gigantom pokroju Newtona, mieliśmy wówczas do czynienia z genialnymi jednostkami, których nie wspierał cały gmach nauki rozumianej jako iteracyjne zwiększanie stopnia naszej wiedzy o świecie. Stąd argumenty o powszechnej akceptacji modelu geocentrycznego są nietrafne, podobnie jak wiara w płaską ziemię (na marginesie, to kolejny mit, od czasów antycznych większość wykształconych osób uznawała kulistość Ziemi). Dziś konsensus naukowy jest bardzo silnym argumentem: prawdopodobieństwo, że pojedyncza osoba wyrażająca przekonanie przeciwne do konsensusu specjalistów w wybranej wąskiej dziedzinie ma rację na przekór tym wszystkim specjalist(k)om jest bardzo małe. I zapewniam Państwa że sława i splendor spływające na taką osobę są ogromne, więc nie brak chętnych, i dlatego nieustannie dziesiątki ludzi parających się nauką na całym świecie codziennie poddaje w wątpliwość nawet najbardziej fundamentalne przekonania dotyczące fizyki, chemii, medycyny, biologii, itp. Tu przede wszystkim pokładam swoją wiarę w samoczyszczący i samonaprawiający się charakter nauki.

lysy - 11/28/2012

a ja sie zgadzam, ze to jest argumentum ad populum — bo jesli zgadza sie 97% naukowcow, to jakich naukowcow? matematykow, kardiochirurgów i historiozofów też?

Mikołaj Morzy - 11/29/2012

W tym akurat przypadku chodzi o klimatolożki i klimatologów. Naprawdę, nie ma żadnego spisku. Wśród naukowców są osoby konserwatywne i liberalne, lewicowe i prawicowe, wiara w wielki spisek wszystkich klimatologów których celem jest napaść na wolny rynek i wprowadzenie socjalizmu nie jest warta dyskusji. Antropogeniczna zmiana klimatu jest faktem, czy się to komuś podoba, czy nie. Mówimy o konsensusie w ramach określonej dziedziny.

lalamido - 12/20/2012

nikt nie mowi o spisku. wystarczy, ze pewnych tez nie publikuje sie w uznanych czasopismach. wystarczy, ze za publikowanie pewnych tez naraza sie na ostracyzm. wystarczy, ze finansowane sa okreslone badania przez okreslone podmioty, ktorym zalezy na okreslonych wynikach. antropogeniczna zmiana klimatu nie jest faktem, poki co jest tylko hipoteza. nie da sie jej sfalsyfikowac.

Mikołaj Morzy - 12/25/2012

Z jednej strony „nikt nie mówi o spisku” a z drugiej strony „pewnych tez się nie publikuje, badania są finansowane przez określone podmioty, są określone wyniki…” No to jest ten spisek, czy go nie ma? Dla mnie to podręcznikowy przykład myślenia w kategoriach teorii spiskowych. Badania są finansowane przez bardzo zróżnicowane podmioty, dużo badań finansują poszczególne państwa, finansuje je UE, ale też swoje badania finansują np. koncerny naftowe. Czy wszystkie te podmioty mają wspólny cel i są częścią wielkiej konspiracji? Tezy że globalna zmiana klimatu nie jest spowodowana przez czynniki antropogeniczne faktycznie nie publikuje się w czołowych czasopismach naukowych. Co jest bardziej prawdopodobne: nie publikuje się jej, bo przytłaczająca większość specjalistek i specjalistów uważa ją za nieprawdziwą, czy też nie publikuje się jej, bo taka teza jest nie na rękę tajemniczym Onym? Twierdzenie że hipoteza ACC jest niefalsyfikowalna mija się z prawdą: wystarczy pokazać jakikolwiek okres w geologicznej historii Ziemi w którym następowałaby tak gwałtowna i całościowa zmiana klimatu (zanikanie pokrywy śnieżnej, wzrost kwasowości mórz i oceanów) w tak krótkim czasie. Zresztą, załóżmy nawet, że istnieje spisek i że cały IPCC, setki klimatolożek i klimatologów, większość akademii i mediów biorą udział w ogromnym oszustwie, bijąc na alarm, podczas gdy nie zmiana klimatu nie jest spowodowana działaniami człowieka. Czy ktoś może mi wytłumaczyć, dlaczego mieliby to robić i na czym miałby polegać ich zysk?
Nie chodzi akurat o zmianę klimatu, to tylko jeden z setek przykładów. Smuci mnie kryzys zaufania do instytucji nauki i fakt, że ludzie są gotowi wierzyć w coś wbrew twierdzeniom nauki, kierując się czy to ideologią czy to sympatiami politycznymi, nie dokonując przy tym prostego rachunku prawdopodobieństwa. Jako racjonalista i sceptyk gdy kształtuję swoją opinię na dowolny temat, kieruję się metodą naukową i oceniam, jaka z możliwych opcji jest bardziej prawdopodobna. W kwestii antropogenicznej zmiany klimatu sprawa jest przesądzona: na 99% teza o przemożnym wpływie ludzi na zmianę klimatu jest prawdziwa.

PTR - 12/01/2012

Argument o 97% zgadzających się klimatologów jest w zasadzie kontrargumentem wobec innego stwierdzenia „ad populum”, że konsensus nie jest osiągnięty, że są nawet i liczni naukowcy (tu pada parę nazwisk, nie zawsze klimatologów), którzy nie uważają, że ocieplenie jest, że to człowiek itp., więc o czym my w ogóle rozmawiamy skoro nawet fachowcy nie mają jednej opinii. No i bach, taka graficzka na zatopienie.

Mikołaj Morzy - 12/04/2012

Nigdy nie będzie stuprocentowego konsensusu, zawsze pojawią się opinie na granicy lub tuż za granicą tego, co w danej dyscyplinie jest uznawane za obszar racjonalnego dyskursu. Tak działa cała nauka, nie ma w tym niczego dziwnego ani niewłaściwego. Jestem informatykiem, a nie klimatologiem. Chcę wyrobić sobie opinię jeden z najważniejszych tematów, przed którymi stoi ludzkość: czy bieżąca działalność człowieka prowadzi do globalnej zmiany klimatu, a w konsekwencji, do trudno przewidywalnych, potencjalnie katastrofalnych skutków. Nie potrafię analizować modeli klimatu, nie potrafię analizować gigantycznych wolumenów danych zbieranych przez stacje meteorologiczne na całym świecie. Ale chcę przynajmniej wiedzieć, w którą stronę ja (i moje dzieci) zmierzamy. Więc sprawdzam, co na ten temat mają do powiedzenia specjalistki i specjaliści (jeszcze raz powtarzam, to nie jest argument ad populum, bo nie organizuję żadnego głosowania, w którym amatorzy tacy jak ja wypowiadaliby się na temat, o którym mają blade pojęcie). No i dowiaduję się, że 97% ludzi, którzy naprawdę wiedzą o co chodzi, zgadzają się ze sobą, a 3% wyraża przeciwną opinię. Więc uznaję, że jest to wystarczająco blisko konsensusu naukowego i dla moich potrzeb wystarczy. Ponieważ wierzę w metodę naukową i uważam ją za najpewniejszy sposób dochodzenia do prawdy (lepszy niż intuicja, objawienie, itp.), uznaję, że zachodzi antropogeniczna zmiana klimatu. A jeśli kogoś bardzo interesują szczegóły, albo chciałby dyskutować z kompetentną w tej sprawie osobą, to zapraszam na blog Doskonale Szare.

3. Tomek - 11/26/2012

Artykuł ciekawy, choć najprostszą receptą na uleganie wszelakim mitom wydaje się być po prostu wykorzystywanie – choćby w najmniejszym stopniu – własnej „maszynki wnioskującej”. W przypadku tego konkretnego mitu zdecydowanie ciekawsze od jego obalania wydaje się pytanie: jakim cudem te „piorące kulki” trafiły to sprzedaży? Zdaje się że w kapitalizmie można ludziom sprzedawać nawet kamienie pozbierane na polu tłumacząc im, że odmienią pole magnetyczne w ich pokoju, dodatkowo emitując lecznicze promieniowanie. Kurcze – jeśli Ci „inteligentni” nabywcy takowych towarów nie potrafią sami się bronić przed wyzyskiem to chociaż prawo powinno ich chronić. Takie „kulki” nigdy nie powinny trafić to sprzedaży a ich producent powinien siedzieć tam gdzie miejsce dla takich – w więzieniu. Żerowanie na głupszych jest tak samo etyczne jak wyzyskiwanie chorych czy niepełnosprawnych – moralne dno.

Damian - 11/26/2012

„Kurcze – jeśli Ci “inteligentni” nabywcy takowych towarów nie potrafią sami się bronić przed wyzyskiem to chociaż prawo powinno ich chronić.”

I z czasem dojdziemy do tego ze każdy produkt na rynku będzie musiał mieć akceptację urzędnika, bo we wszystkim można znaleźć namiastkę wyzysku lub oszustwa, trzeba tylko dobrze poszukać. Niech „urząd” trzyma się z daleka od tego co ja kupuje i co z tym robię, jeśli ktoś sam nie potrafi dokonywać właściwych dla siebie wyborów, to jego problem, dlaczego ja przez takiego „inteligentnego” konsumenta mam nie móc kupić sobie takiej kuli i zrobić z niej np. ozdoby choinkowej?

Tomek - 11/26/2012

Nie zgodzę się, szlag mnie trafia gdy ja ciężko pracuję na każdy grosz (działalność naukowa wcale nie jest dobrze płatna) a jakiś półgłupek za pomocą odrobiny cwaniactwa i pseudonaukowego bełkotu robi kokosy na naiwności jeszcze głupszych od siebie. Jeśli już ktoś ma „pomysł na biznes” to ok, ale niech nie oszukuje – te kuleczki można sprzedawać jako bombki po 2zł a nie cudowne wszystko-piorące kule za 40zł. Uważam iż Twoja koncepcja totalnego braku regulacji to nic innego jak promowanie cwaniactwa i oszustwa ponad uczciwą i wartościową pracę. Pomyśl też – jakie są skutki społeczne? Ani to nie pomoże kształtować ludzi z nizin społecznych -będą oni tylko coraz bardziej wykorzystywania i okradani, ani nie wykształci nam elity-gdyż „elitę” będzie stanowić banda cwaniaczków o zerowej moralności. W kapitalizmie jak w każdej grze potrzebne są reguły – ważne by były możliwie najprostsze.

Mikołaj Morzy - 11/26/2012

Producent powinien siedzieć w więzieniu jeśli te kulki powodowałyby bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi, a nie powodują. Poza tym producent nie popełnia przestępstwa, bo (teoretycznie) nie kłamie. Ceramiczne kuleczki faktycznie podnoszą temperaturę (o ułamki ułamków stopnia), można prać bez użycia detergentu (bez kul piorących też – i efekt będzie identyczny), i tak w kółko Macieju. Akurat takie kulki traktuję jak magiczne wyciągi z egzotycznych roślin albo różdżkarzy: jeśli ktoś na to wydaje swoje pieniądze, to nie moja sprawa. Nieco inaczej wygląda sytuacja tam, gdzie dochodzi do faktycznego oszustwa, np. przy sprzedaży produktów homeopatycznych w aptekach: idąc do apteki oczekuję, że nabędę lekarstwo a nie kulkę cukru udającą lekarstwo. Tu już argument o wolnym rynku nie do końca działa, bo dochodzi kwestia zaufania: gdy idę po moście, to ufam, że został zbudowany zgodnie z regułami sztuki, nie można mi powiedzieć: „Ten most wygląda jak most, ale w rzeczywistości mostem nie jest, przejdź na własną odpowiedzialność”. Podobnie jest z lekarstwami. Więc jeśli nie kłamie i nie zagraża, to pozostaje tylko cierpliwie ludziom tłumaczyć: „If it sounds too good to be true, then it’s probably not true”

Tomek - 11/26/2012

„Więc jeśli nie kłamie i nie zagraża, to pozostaje tylko cierpliwie ludziom tłumaczyć: “If it sounds too good to be true, then it’s probably not true””

Zgodzę się iż są sytuacje gdzie ciężko zarzucić producentowi kłamstwo – choćby zalewające rynek tanie tablety, które posiadają jakąś tam funkcjonalność i … są tanie, a że nie mają wytrzymałości/trwałości… tego producent przecież nie gwarantuje. Niemniej w przypadku tych kuleczek wykazanie oszustwa byłoby niezwykle łatwe – zdaje się iż środek piorący powinien wykazywać odpowiednie właściwości na plus w stosunku to czystej wody… w końcu konsument za coś płaci. Nie jestem za tym by tworzyć reguły, żeby każdy produkt był badany przez urząd itd. Temu mówię stanowcze nie! ale w przypadku podejrzenia oszustwa powinna być przeprowadzona weryfikacja czy dany produkt posiada określone cechy/właściwości/działanie – za które przecież płaci konsument, jeśli okaże się że nie – wówczas taki „producent” / „biznesmen” powinien trafiać za kratki.

W pozostałych przypadkach tłumaczmy ludziom: “If it sounds too good to be true, then it’s probably not true” – nie pozostaje nam nic innego niż liczyć iż to przyniesie efekt.

4. jakischemik - 11/26/2012

„zawiera w swym wnętrzu magnesy neodymowe, oddziałują one na właściwości fizyczne wody użytej do prania”: woda nie jest paramagnetykiem, jej cząsteczki nie ustawiają się wzdłuż linii pola magnetycznego, w zasadzie wpływ nawet silnych pól magnetycznych na wodę jest tak znikomy, że ledwie mierzalny czułą aparaturą naukową, więc wszystkie opowieści o „namagnetyzowanej wodzie” to brednie”

Faktycznie nic z tego nie wynika jeśli chodzi o działanie opisywanego produktu, ale fragment o braku własności magnetycznych wody to bzdura. Wszystko oddziałuje z polem magnetycznym – choć faktycznie często efekt jest dość słaby.
Woda jest zauważalnie diamagnetyczna, co demonstruje to doświadczenie wymagające zaawansowanej aparatury badawczej: magnesu, probówki lub podobnego naczynia (jak ktoś nie posiada, może być po prostu kostka lodu), miski z wodą i styropianu:

W jeszcze prostszej wersji, acz mniej efektownej:

Mikołaj Morzy - 11/26/2012

Zgadza się, wprowadziłem drobną korektę do treści notki. Myślę, że uproszczenie „woda nie ma własności magnetycznych” jest w tym przypadku o tyle uzasadnione, że 99% ludzi widząc słowo „magnetyczny” od razu ma na myśli ferromagnetyzm lub paramagnetyzm i wyobraża sobie cząstki brudu przyciągane do magicznej kuli. A skoro siły magnetyczne indukowane w wodzie przez zewnętrzny magnes (którego i tak w magicznej kuli nie ma) są o kilka rzędów wielkości słabsze niż „prawdziwy” magnetyzm, uważam taki skrót myślowy za usprawiedliwiony. A eksperyment faktycznie bardzo dobry, muszę to zrobić przy następnej kąpieli córek.

5. Away - 11/26/2012

Świetny artykuł!

„Przykładowo, zamiast mówić o „regulacji rynku” lub przekonywać o konieczności „ograniczenia samowoli banków” w rozmowie z zajadłym liberałem, lepiej jest umieścić komunikowany fakt w kontekście „uporządkowania środowiska gospodarczego”, „uproszczenia reguł gry ekonomicznej”, itp. Tylko w taki sposób fakt ma szansę zakiełkować w cudzej głowie.”

1. Sam jestem liberałem i spotykałem się z taką argumentacją, zgadzam się, że jest bardziej skuteczna ale to nie znaczy, że od razu kogoś przekona, ja bym po prostu ciągnał temat dalej 🙂

2. Zgadzam się że przy ataku na swiatopoglad najtrudniej jest kogoś przekonać. Dyskusja nagle nabiera tempa i rozmówca odbiera ataki na teze jak na swoje ego – za cholere nie da się kogoś przekonać, dlatego….

3. … Ważne jest omijanie słów kluczowych, które zakotwiczyły się w umyśle rozmówcy ( tak jak w cytacie). Rozmówca zamiast rozmyślać o twardych faktach musi walczyć z zdenerwowaniem, które te słowa stworzyły

Mikołaj Morzy - 11/26/2012

Dokładnie, bo nie chodzi o to, żeby kogoś na siłę przekonać, ale raczej o to, żeby doprowadzić do sytuacji w której dana osoba ma szansę krytycznie przyjrzeć się swojej własnej pozycji. Prawdę powiedziawszy, nawet nie chodzi o to, co dana osoba myśli, bo to kwestia drugorzędna, chodzi przede wszystkim o to, jak dana osoba myśli. Najważniejsze jest zaszczepienie podejścia sceptycznego, zgodnie z którym nieustannie weryfikujemy własne poglądy i przeciwstawiamy je obiektywnym faktom. W tym sensie w sytuacji gdy nie dysponujemy jednoznacznymi argumentami (jak w ekonomii), nie mam problemu z tym, że dwie osoby dojdą do dwóch różnych konkluzji (np. bardziej liberalnej lub bardziej etatystycznej) pod warunkiem, że obie osoby doszły do tych konkluzji racjonalnie, a nie kierując się względami czysto ideologicznymi.

6. lysy - 11/26/2012

tak a propos prania, a w zasadzie twardej wody. pole magnetyczne rzeczywiscie nie ma wplywu na czysta wode, natomiast ma na rozpuszczone w niej sole. pod wplywem pola nie wytracaja one sie w postaci kamienia kotlowego, ale jako drobny szlam. efekt ten znany jest bodajze od lat lat 20-30 i wykorzystuje sie go do zabezpieczania instalacji przed kamieniem. i ja, jako inzynier, postanowilem chronic swoja nowa pralke (bo mamy bardzo twarda wode) i taki magnetyzer sobie zalozylem. efekt przeszedl moje najsmiejsze oczekiwania — sole wapnia i magnezu rzeczywiscie wytracaly sie postaci szlamu… szkoda, ze na moich ubraniach :PPPPPPPPPPP trzeba je bylo ponownie plukac. krotko mowiac: wyzej ch**a nie podskoczysz ;P

@globalnysmietnik: hehhe, dobre z tym wysuszaniem 🙂

a w ogole to fajny tekst; i ta mikronizacja czasteczek h2o promieniowaniem podczerwonym :DDD dobrze, ze nie infrarotowym, bo taki pseudonaukowy belkot tez juz slyszalem 😀

7. Gantz - 11/27/2012

Uproszczeniem reguł gry rynkowej byłoby wprowadzenie totalnie wolnego rynku. Wtedy reguła jest jedna i sprowadza się do gry pomiędzy popytem i podażą.
Czym jest samowola banków? Jesteś autorze lewakiem. Totalnym lewakiem.
Lasy produkują więcej dwutlenku węgla niż ludzie kiedykolwiek wyprodukują (to jest fakt).
Za efekt cieplarniany odpowiada jednak w głównej mierze inny gaz cieplarniany (i to też jest fakt) – mianowicie para wodna (przyjmijmy na chwilę, że to jest gaz) – oceany produkują więcej pary niż człowiek kiedykolwiek wyprodukuje (to też jest fakt).
Obal mi te „mity” lewacka mendo.
Tyle w kwestii zmian klimatu i 97% naukowców (jak sobie pomyślę, o poziomie tej „eko” nauki to aż się rzygać chce.
Oby parchaty koń zaropiałym chujem gwałcił twoją żonę na grobie twojej matki!

Sam - 11/27/2012

Autor tego tekstu napisał, jak dobrze dyskutować. Ty pokazałeś, jak niedobrze dyskutować. Bez względu na to jakie masz poglądy, właśnie przegrałeś dyskusję.

Mikołaj Morzy - 11/27/2012

Powyższy tekst Gantza celowo pozostawiam jako ilustrację pewnego zjawiska, które wszyscy znamy aż nadto dobrze.

8. Kot z Cheshire - 11/27/2012

Ganz, masz rajcje piszac, ze para wodna jest glownym gazem cieplarnianym, ale efekt cieplarniany sam w sobie nie jest ani dobrym ani zlym zjawiskiem (bez niego srednia temperatura powierzchni Ziemi wynosilaby ok -19 stopni Celcjusza, co czynilo by ja niezbyt przyjemna do zycia planeta). Takze nie jest problemem samym w sobie, ze gazy cieplarniane istnieja – problemem jest, ze wzrasta ich emisja. Gdyby pozostawala ona na stalym poziomie, to nie oddzialywaloby to na klimat. Dane ktore przetaczasz sa wiec zupelnie zgodne z hipotezami dotyczacymi podloza obecnie obserwowanych zmian klimatycznych. Wedlug tych hipotez problem tkwi w tym, ze emisja gazow cieplarnianych wzrasta, a ten wzrost jest zwiazany z dzialalnoscia czlowieka (spalanie paliw kopalnych i wycinka lasow – ktore CO2 wchlaniaja, bo rosliny korzystaja z niego do syntezy cukrow). Na wiki dostepny jest wykres bardzo ladnie ilustrujacy ten wzrost:

Co ciekawe, najwiecej ciepla zatrzymywanego przez to na planecie trafia do oceanow, co znow ladnie ilustruje grafika dostepna na wiki:

Takze nasilenie efektu cieplarnianego na skutek emisji CO2 moze prowadzic do podniesienia temperatury wod i do wzrostu ich parowania. A jak sam zauwazasz, para wodna jest najsilniejszym gazem cieplarnianym, wiec to prowadzi to dalszej eskalacji problemu.
Super, ze argument, ze 97% naukowcow dopatruje sie przyczyn ocieplenia klimatu w dzialalnosci czlowieka Ci nie wystarczy do przyjecia tej tezy. Dobrze by jednak bylo najpierw dokladnie zrozumiec problem, zanim podda sie go krytyce…
W kazdym razie, jezeli uda Ci sie ponad wszelka watpliwosc wykazac, ze obserwowane ocieplenie nie jest zwiazane z dzialalnoscia czlowieka, to moglbys zrobic niezla kariere. Jak do tej pory nikomu sie nie udalo, stad takie stanowisko wiekszosci swiata nauki. Na szczescie w wiekszosci sa to ludzie, ktorzy zmienia poglady, jezeli udowodnisz im, ze sa w bledzie.
P.S. Wrzuc na luz. Ludzie to tylko wielkie lyse malpy sunace przez galaktyke na organicznym statku kosmicznym… ;-). A spinanie sie, obrzucanie blotem i stawianie strawmanow robi ten obrazek jeszcze bardziej dosadnym.

9. Cheshire Cat - 11/27/2012

Ooo. Chcialem na przykladzie komentarza Gantza prztetstowac porady w praktyce, ale widze, ze moj komentarz usunieto :-(. Za co?

Mikołaj Morzy - 11/29/2012

Przepraszam, wczoraj cały dzień byłem poza siecią a Twój komentarz WordPress wrzucił do moderacji (niczego nie usuwam).

10. Maseł - 11/27/2012

A ja osobiscie twierdze, ze te kulki maja szanse dzialac – kiedys, dawno temu, za kilkoma rzekami, istniala w Szczecinie fabryka kultowych (nie kulkowych!!!) jeansow. W fabryce tej stosowano kulki wrzucane w dosc duzych ilosciach do bebnow z gotowymi spodniami. Mialy one tylko jeden cel – zedrzec z tych spodni pewna ilosc barwnika, dajac efekt postarzania. Sam kiedys znalazlem jedna taka kulke w kieszeni ichnich spodni.
Co ciekawe – technika taka jest stosowana do dzisiaj: http://www.hoko.com.pl/kulki-gumowe.html – „Jednym z zastosowań ww. kulek jest zmiękczanie odzieży jeansowej. Są one wykorzystywane przez szereg producentów znanych marek odzieży jeansowej na świecie.”. A od „zmiekczania” do „prania” to juz stosunkowo krotka droga.
http://dziecisawazne.pl/orzechy-piorace/ – tu z kolei masz „test konsumencki” innego cudownego srodka pioracego. Co ciekawe – w przeciwienstwie do omawianych przez Ciebie magicznych kulek – tu spodziewalbym sie efektu troche wiekszego niz „homeopatyczny”.
A co do oszczednosci „pralkowych” – u mnie sprawdza sie zmiekczacz do wody tuz za wodomierzem (taki na caly dom, ale nie odwrocona osmoza – tylko odkamieniacz) i dobre srodki piorace.

11. Michał Łaszczyk - 11/28/2012

Czy mogę cię Mikołaju, odrobinkę, odrobineczkę skrytykować? Zabawa w obalanie mitów nie polega na odczarowywaniu umysłów którymi już zawładnęły. Przekonywanie pozostawmy sprzedawcom kul. Większość debunkerów bierze sobie za cel EDUKOWANIE. „Tak myślą jedni, tak drudzy, ci mają takie argumenty, tamci takie, wybierz co uważasz za słuszne”. Pisząc edukowanie nie mam na myśli tylko edukowania innych, ale też i siebie. Nie ma tu relacji mistrz mówi motłoch słucha. Obalając mity obalasz czasem to co siedziało w twojej własnej głowie. Sporo czytelników takich stron to czynni naukowcy najróżniejszych dziedzin, więc pisząc to podstawiasz to innym niejako na sprawdzenie. Nie zawsze wnikniesz w temat odpowiednio głęboko, nie zawsze wszystko doczytasz, a przecież nikt z nas nie jest omnibusem, Nie raz to co uznawaliśmy za mityczne, takie do końca mityczne nie jest. Raz na kilkadziesiąt przypadków, to co uznawaliśmy za mit w ogóle mitem nie jest 🙂

Twoje zalecenia są słuszne, ale zarazem nieprzystające do naszej naukowej blogosfery.Trzeba pisać tak, jak samemu chcielibyśmy czytać, koniec kropka. Powiem więcej – inaczej się nie da. Artykuł składający się z 3 marketingowych sloganów i dwóch kolorowych wykres przeczytałoby pewnie więcej osób, pytanie czy ty sam chciałbyś zdobywać wiedzę na takich artykułach? Zwróć uwagę że twój tekst o kuli piorącej jest odwrotnością tego co sam zalecasz 🙂 Większość zajmuje pseudonaukowa treść dodawana do produktu, której to ponoć miało w ogóle nie być. Gdzie te infografiki i slogany? 🙂 Jeśli nie jesteś dziennikarzem „Faktu”, ze złamanym kręgosłupem kręgów rzetelności, to odruchowo będzie cie ściągało do opisu badań – i bardzo dobrze! Choć artykuł może być o homeopatii, nigdy nie wiesz co wyniesie z niego czytelnik. Jedna osoba dowie się co to jest hipoteza zerowa, inna co to grupa kontrolna, a o homeopatii nie zapamięta nic, nawet nie przeczyta artykułu do końca. Z mojego doświadczenia widzę, że dyskusja pod blogową notką rzadko dotyczy tego o czym był artykuł. Ludzie często dyskutują o jakimś jednym zjawisku wspominanym w jednym słowie, o jakimś jednym zdaniu – i też fajnie.

Mikołaj Morzy - 11/29/2012

Prawdę mówiąc, myślałem raczej o sytuacji rozmowy w pubie ze znajomą/znajomym, gdzie mimochodem pada hasło „A znajomy kupił takie kulki piorące i nie uwierzycie jak dobrze działają”. Ile razy musiałem się zrzymać wysłuchując peanów na cześć homeopatii, akupunktury, albo gdy widziałem za oknem faceta z różdżką obchodzącego dom sąsiada. Prawdziwie twarde obalanie mitów pozostawiam specjalistom, którzy są gotowi poświęcić temu czas i wysiłek, chciałbym raczej, żebyśmy mieli proste narzędzie które może zadziałać lokalnie i prewencyjnie. Absolutnie nie przypisuję sobie wiedzy i umiejętności koniecznych do napisania prawdziwego debunkingu takich kul, bo w końcu jestem informatykiem, a nie chemikiem. Po prostu chciałbym mieć pod ręką mały przybornik sceptyczny, z którego w razie konieczności mógłbym wyciągnąć śrubokręt rozsądku i dokręcić obluzowaną śrubkę w głowie znajomej lub znajomego.

12. Michał Łaszczyk - 11/28/2012

Się rozpisałem a zapomniałem co chciałem napisać. Przecież miała być krytyka 🙂

„Badania naukowe zlecone przez urzędy ochrony konsumentów w Stanach Zjednoczonych, Włoszech, Australii, Hiszpanii, Hong Kongu, jednoznacznie stwierdzają, że pranie z użyciem kul piorących w najmniejszym stopniu nie jest bardziej efektywne niż pranie w czystej wodzie”.

NIEWYBACZALNY BŁĄD! 🙂 Pierwsze przykazanie debunkera, ważniejsze niż te które przytaczasz – sprawdź każdą informacje. Jeśli zajmujesz się poprawianiem innych, to nie wypada Ci się mylić. Czasami napiszesz 100 argumentów, z których 1 okaże się nieprawdziwy – choćby 99 innych było słuszne, główna teza dla ludzi lezy. Ty Mikołaju oparłeś się w zasadzie na jednej racji i jeszcze się w niej pomyliłeś. Akurat opinie z Australii (z roku 1998) i Hong Kongu (2011) są tymi nielicznymi, które przyznają kulom piorącym jakieś tam właściwości, przynajmniej lepsze niż sama woda. Czyli na dowód swojej opinii, przywołałeś opinie .które w części zaprzeczają temu co chcesz dowieść. Trzeba tego pilnować.

Mikołaj Morzy - 11/29/2012

Będę bronił swojego zdania jak niepodległości! Na poważnie, domyślam się, że da się znaleźć jakieś opinie, które przypisują minimalny efekt działania (choćby na podstawie tarcia mechanicznego), ale gdy spojrzymy na twierdzenia producentów, to nadal uważam, że uproszczenie w postaci zdania „Kule po prostu nie działają” jest usprawiedliwione.

Australia: http://www.hollings.mmu.ac.uk/~dtyler/ecochallenge/LAUNDRY_BALLS.htm
Another and more detailed set of trials was run by the Consumers’ Association of Australia, with a report published in its April 1998 issue of Choice, the Australian counterpart of Which. They tested both cotton and polycotton, several types of ‚laundry ball’ devices, as well as a large number of regular powder and concentrate detergents, and evaluated the results electronically. They used cold water, but really cold – 20 degrees centigrade – throughout, and found the laundry balls no better than plain water (with a ‚relative performance score’ of about 55%, compared to the top scores of about 90% obtained by some detergents).

Hong Kong: http://www.consumer.org.hk/website/ws_en/news/press_releases/p42104.html
In the test, cotton cloths with 17 types of stains were washed with the powdered and liquid detergents, and with washing balls as well as with plain water for comparison. Results showed that washing balls did not perform any better than plain water in removing stains.

13. bleryon - 11/29/2012

A w zasadzie, to po co używać takich kul?

W przypadku pokrewnego tematu – tabletek do zmywarki, zdarzyło mi się kiedyś rozmawiac ze specem od naprawy zmywarki. Powiedział: „Po to zmywarka ma miejsce na sól, osobne na nabłyszczacz i osobne na proszek, żeby sobie dozować tak jak trzeba. Skąd tabletka wie kiedy i ile każdego składnika użyć? Pic na wode, a do tego podraża koszty”. Proszę zauważyć, że na opakowaniu tabletek napisano, że i tak należy użyć soli i nabłuszczacza – osobno. Tak więc tabletka zastępuje jedynie proszek i jest wielokrotnie droższa. Używanie proszku wychodzi ponadto na zdrowie nie tylko naczyniom, ale i zmywarce.

14. amatil - 01/14/2013

Trochę dziwnie tak komentować notkę dwa tygodnie po ostatnim komentarzu, chciałbym jednak dodać coś od siebie. Wśród wymienionych błędów obalaczy mitów brakuje mi jeszcze jednego: obalanie nieprawdziwych poglądów przy pomocy nieprawdziwych lub nieścisłych argumentów. Przykład:

@” W średniowieczu Grenlandia była tak samo zimnym, nieprzyjaznym miejscem do mieszkania jak dzisiaj.”

Jest to co najwyżej przypadkowa prawda. Być może rzeczywiście dzisiaj Grenlandia jest tak samo zimna jak w czasach Eryka Rudego, ale paradoksalnie stało się tak tylko dzięki globalnemu ociepleniu. W XV wieku była jeszcze zimniejsza.
Oprócz ryb i fok normańscy Grenlandczycy jedli też owce, kozy a najbogatsi krowy. Współcześnie krów na Grenlandii nie hoduje się, owce tylko dzięki dopłatom.
Nie zrozum mnie źle autorze. Nie chodzi o to, że antropogenicznego globalnego ocieplenia nie ma. Tylko o to, że z tą (nieco) cieplejszą Grenlandią to akurat prawda.
Także, etymologia nazwy wyspy nie jest wcale pewna, wątpię jednak, by chodziło o marketing.

Mikołaj Morzy - 01/16/2013

Być może się zagalopowałem z tą hiperbolą, ale akurat w tej sprawie nie czuję się winny. Większość osób wysłuchujących osób kontestujących hipotezę globalnej zmiany klimatu (vide Janusz Korwin-Mikke i jemu podobni) gdy słucha głupstw takich jak bajki o Grenlandii, widzi przed oczami ciepłą wyspę z niebieskim słońcem i zielonymi pastwiskami po horyzont. A przecież jeśli dane o ociepleniu w średniowieczu (Medieval Warm Period) i następującej po nim małej epoce lodowcowej (Little Ice Age) są precyzyjne, to mówimy o różnicy średnich temperatur między rokiem 1000 i 1600 rzędu 0.5-1.0C. Nawet jeśli klimat w okresie pierwszego osadnictwa na Grenlandii był zbliżony do klimatu z końca XX wieku, nie zmienia to faktu, że w przeciągu najbliższych kilkudziesięciu lat Grenlandię (jak i resztę świata) czeka katastrofa ekologiczna. Osobiście sądzę, że żaden współczesny problem, przed którym stoi ludzkość, nie jest tak ważny jak ekologia. Dopóki więc nie kłamię (a w tym konkretnym przypadku nie sądzę żeby można mi zarzucać świadome kłamanie), czuję się usprawiedliwiony. Po prostu obawiam się, że jeśli zaczniemy dzielić włos na czworo, to skorzystają na tym tylko ci, którzy w pogardzie mają prawdę i metodę naukową i kierują się jedynie polityczną ideologią.

15. Lino - 03/28/2013

To jest w istocie wzorowy kawałek:) Czapki z głów dla pracujących na rzecz blogów.

16. zwinka - 04/29/2013

Mój komentarz jest już zupełnie po czasie, jednak nie mogę się oprzeć pokusie kolejnego sprostowania informacji o Grenlandii 🙂

Skandynawscy mieszkańcy Grenlandii nie jadali ryb. Na Grenlandii faktycznie hodowano krowy, owce i kozy, jednak hodowla ta była mało efektywna i bardzo obciążająca dla środowiska. Deforestacja pod pastwiska i prowadzone wypasy były przyczyną postępującej erozji gleb. Można powiedzieć, że trzymanie się kurczowo europejskiej kultury życia, w połączeniu z dziwną awersją do ryb, było jednym z powodów niepowodzenia kolonizacji. Gdyby potomkowie Eryka Rudego chętniej adoptowali innuickie wzorce życia, mieliby może szanse przetrwać na zielonej wyspie.

Mądrości te czerpię z książki Jareda Diamonda „Collapse”, którą polecam jako świetny przykład, że można pisać popularnie o nauce, nie stroniąc przy tym od faktów, wyników badań, a także przytaczania różnych, w tym wzajemnie sprzecznych hipotez na temat przyczyn zjawisk.

IMO bardziej przekonujący jest ktoś, kto nie tylko podaje dowody potwierdzające jego rozumowanie, ale i otwarcie pokazuje, w których miejscach ma ono luki i przytacza alternatywne (choć może mniej prawdopodobne) wyjaśnienia. Mój sceptycyzm rośnie wprost proporcjonalnie do tego, jak bardzo spójna, jednorodna i niezachwianie pewna jest głoszona przez kogoś „prawda”.

Zatem metoda rażenia infografiką z trzema nośnymi hasłami, bez odwoływania się do innych poglądów, akurat na mnie raczej nie podziała (choć bardzo lubię infografiki!)

Mikołaj Morzy - 05/02/2013

Z Diamonda czytałem tylko „Strzelby, zarazki, maszyny” i bardzo mi się ta książka podobała. Jeśli „Collapse” jest równie udana, to chętnie po nią sięgnę. A co do przewodnika, moje rozumienie jest takie, że owe sugestie dotyczą spraw zupełnie oczywistych, tj. takich sytuacji, w których spotykamy się z promocją jawnych absurdów, głupot i abrakadabry, której jedynym celem jest wyciągnięcie od łatwowiernej publiki pieniędzy. Oczywiście że cywilizowana dyskusja na tematy, w których panuje prawomocna różnica zdań (to znaczy dane nie poświadczają jednoznacznie jednej hipotezy) musi odwoływać się do różnych możliwości i brzytwa Ockhama jest tylko pewną wytyczną, a nie prawem naukowej dyskusji. Ale gdy widzę ludzi zamawiających radiestetę przy kopaniu fundamentów domu, to uważam, że trzy nośne hasła są chyba skuteczniejsze niż rozważania o efekcie idiomotorycznym, nieudanych ślepych próbach ze znajdowaniem wody w wiadrach, itp.

zwinka - 05/04/2013

Ja z kolei nie czytałam „Strzelb…” 🙂 Collapse polecam, pokazuje prawdopodobne przyczyny (nie)powodzenia różnych mniejszych i większych społeczeństw – od Wyspy Wielkanocnej po Japonię. Nie stroni przy tym od objaśniania metod zbierania informacji i wyciągania wniosków.

Twój przewodnik dla zdesperowanych obalaczy mitów może świetnie sprawdzić się przy tematach typu kule piorące. Brakuje mi może tylko odniesienia się w jakiś sposób do argumentów typu „anecdotal evidence”. Bez tego każdy obalacz mitu zostanie zbyty niezbitym (w mniemaniu wyznawcy mitu) argumentem: sąsiad/Goździkowa/siostra mówiła, że działa, tzn. że działa (a że nauka nie wie jak, tym gorzej dla nauki). To trochę kłóci się z punktem pierwszym (żeby nie skupiać się na mitach) – jednak chodzi mi raczej o zdemaskowanie samego myślenia anegdotycznego niż o zbijanie konkretnych argumentów.

Natomiast jeśli próbować tę metodę stosować do tematów poważniejszych, to zgadzam się z tym, co pisał Michał Łaszczyk. W przykładach było nie tylko o kulach, ale też o „globalnym ociepleniu”, dlatego się czepiam (sympatycznej przecież notki).

Mikołaj Morzy - 05/06/2013

A czytałaś może RobertaWrighta „Non-Zero” (http://www.nonzero.org/)? Tematyka brzmi dość podobnie, Wright buduje taką meta-teorię że wzrost cywilizacyjny jest pochodną gier o sumie niezerowej, tzn. jeśli jakaś cywilizacja budowała więcej przestrzeni do odbywania takich gier (handel, wymiana wiedzy, wymiana obyczajów np. przez małżeństwa międzyplemienne) to właśnie taka cywilizacja parła do przodu i się rozwijała. Idea na tyle mnie zafascynowała, że nawet wydałem pracę dyplomową związaną z symulowaniem takich gier w środowisku sieci społecznościowej. Jeśli „Collapse” zahacza o tę tematykę, tym chętniej po nią sięgnę.

zwinka - 05/08/2013

W Collapse mamy pogląd, że przetrwają społeczności, które potrafią się samoograniczyć i/lub „wyeksportować” swoją presję rozwojową. Czyli gra o sumie niezerowej, która implikuje stały wzrost, to raczej nie w tej książce. Jak się o tym pomyśli, to wychodzi na to, że bez kolonizacji innych planet w niedalekiej przyszłości nie damy rady. (Wybacz, ale ostatnio przeczytałam świat na krawędzi Popkiewicza 😉

17. wojtaszekk - 05/19/2013

Jestem przerażony poziomem wiedzy albo chyba brakiem jakiejkolwiek wiedzy na temat zjawisk fizycznych.Wg.szanownych dyskutantów magnetyzery do wody stosowane w przemyśle to głupota a np dodawanie LPG do powietrza w silnikach disla to czysty kretynizm o HHO nie będę się rozpisywał.Proszę się stuknąć kulą piorąca w głowę (mocno) i przemyśleć wypisane idiotyzmy.

18. OZE - 06/22/2015

Dobry wpis początkowy, prawda, że czasem nagłówki mogą nakierować na fałszywe stwierdzenia, nawet stwierdzenie to pytanie. Od powietrza się tyje? może spowodować to niezłe zawirowania. pzdr.


Dodaj komentarz